This means war, A więc wojna 2012
Reżyser : Joseph McGinty - Aniołki Charliego
Faceci otaczający zgrabną Reese Witherspoon [znana z 'Legalna blondynka', 'Woda dla słoni' , 'Spacer po linie'] to najlepsi kumple, wspólnicy, ale... też agenci CIA. A co ma do tego kobieta na środku plakatu ? A właśnie to, że staje się obiektem westchnień, obu naraz. I w tym momencie przyjaźń stawiana jest na szali. Zaczyna się wyścig w celu zdobycia kobiety. I jeden i drugi wykorzystuje szpiegowskie sztuczki. Począwszy od założenia podsłuchów, aż po podstawianie ludzi i śledzenie filmowej Lauren.
Po lewej : Chris Pine - 'Niepowstrzymany', 'Star trek' - jest wkurzający a do tego namolny.
Po prawej : Tom Hardy - 'Incepcja', 'Szpieg' - czuły, rodzinny.
Lauren słucha się swojej z lekka porytej koleżanki i chodzi z dwoma naraz. Dzięki podsłuchom faceci dowiadują się wielu rzeczy o sobie i starając się przypodobać się dziewczynie symulują kogoś kim naprawdę nie są.
Film dupy nie urywa, jak to zwykł mawiać mój kumpel. Całkowite dno to też nie jest.
Można znaleźć momenty śmieszne. Ja osobiście polubiłam tę koleżankę Lauren, naprawdę można się z niej pośmiac. Dochodzą tu jeszcze inne gagi np. z pracy Lauren.
Natomiast nie śmieszyła mnie w ogóle podmianka rodzin, to było strasznie żenujące. Uważam, że zamysł film był fajny, ale spieprzony. Po obejrzeniu czuje niedosyt i wiem, że poprzez poprawienie kilku scen można by było zrobić z tego komedię na poziomie.
Na miejscu Reese wybrałabym tego drugiego ;p z tymże końcówka nie byłaby tak sielankowa.
Wystawiam ocenę 4/10.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz