sobota, 8 grudnia 2012

Frankenweenie 3d (2012)


Reżyseria : Tim Burton [tego gościa się zna ;p muszę wymieniać wszystkie jego filmy ? - 'Mroczne cienie' , 'Charley i fabryka czekolady' , 'Alicja w krainie czarów' itd.]

Czarno-białe upiorne, w stylu Burtona kino. Chłopiec po stracie najlepszego i najwierniejszego  w świecie przyjaciela - psa Sparky'ego [Korka], próbuje go wskrzesić sposobami rodem z 19 wieku. Z pomocą kilku piorunów i czystych intencji jego najukochańszy przyjaciel znów cieszy się dobrym zdrowiem i humorem. Nieco psotliwy psiak pokazuje się już w okolicy i Victor zaszantażowany przez plotkarskiego kolegę musi pokazać sposób ożywiania na rybce. Wszystko byłoby ok gdyby Igor nie wypaplał swojego 'rybnego' projektu na konkurs naukowy. Zazdrość reszty chłopców skłania ich do stworzenia innych, lepszych ożywieńców. Niestety ich nieczyste intencje modyfikują geny zmarłych zwierząt, które już jako wskrzeszone potwory pustoszą miasto. Victor wraz z Korkiem ratują Nową Holandię przed zniszczeniem.

W przeciwieństwie do prawdziwej historii Mary Shelley [znanej powszechnie jako  'Frankenstein'; or,'The Modern Prometheus' − 'Frankenstein, czyli współczesny Prometeusz'] ta została nieco zmodyfikowana. Korek [Sparky] nie staje się bezwzględnym, mściwym potworem i jest raczej lubiany; pomimo mnóstwa zszyć i łat ma nawet wielbicielkę. A jednym tknięciem nosa potrafi zenergetyzować lub zeelektryzować ;)
O Mary Shelley jeszcze słów kilka : powtarzając materiał [jakiś czas temu] do egzamu z literatury natknęłam się na ciekawą inspirację autorki. Otóż podczas wyprawy do Europy spotkała się ze słynnymi twórcami a'la horrorów swoich czasów. Wraz z Byronem i drugim autorem założyli się kto stworzy najstraszniejszą opowieść. Mówi się, że akurat tej nocy przyśniła jej się ta historia, którą potem zapisała i wygrała zakład. Zasłynęła Frankensteinem. Źródła podają, że ta trójka artystów cały wieczór opowiadała sobie straszne historie, a wydarzeniem, które miało zainspirować Mary była 'afera grabarzy z 1606 roku' [wygooglajcie w necie pod tym hasłem] w miejscowości Frankenstein [co jest niemiecką nazwą naszych, dolnośląskich Ząbkowic Śląskich ;)] W pewnych źródłach wyczytałam też, że autorzy nie spotkali się w willi Diodati nad Jeziorem Genewskim, ale gdzieś w Niemczech... - a, że był rok 1816 to tak naprawdę Polska nieistniała, a Dolna Silesia była pod panowaniem Niemiec. Nie od parady w Ząbkowicach  organizowany jest festiwal grozy i horroru pod nazwą „Weekend z Frankensteinem”Ktoż to wie, ale ciekawostka uratowała mi 4litery na egzaminie ;p


Sam Victor jest typem samotnika, naukowca, ale chłopca bardzo kreatywnego - tworzy filmy [miło jest zobaczyć projektor i montaż polegający na klejeniu klatek ]:D, ma czyste i szczere intencje co do swoich działań.

Portrety wszystkich bohaterów utrzymane są we frankensteinowym stylu i mogą odrażać. Gorsze jednak są genetycznie zmodyfikowane ożywione zwierzęta, które naprawdę mogą przerażać. Jestem przekonana, że 90% procent dzieciaczków z sali kinowej, których 'rozgarnięci' ;) rodzice wzięli na ten film, będą miały koszmary. Niektóre sceny wyglądały na
rodem z horroru, przede wszystkim przez stopniowe budowanie napięcia czy prowadzenie kamery. Przed zaszufladkowaniem do horroru uratowała film animacja.
Osobiście nie wzięłabym na ten film maluchów, nie zrozumieją one przesłania Burtona, jego świata, a fragmenty dialogów czy 'śliczny piesek' nie uszczęśliwią najmłodszych widzów.
W Polsce istnieje bardzo mocne przeświadczenie, że jak animacja to dla dzieci. Niestety Europa i świat idą naprzód....

Burtonowska kreacja świata i postaci jest bardzo specyficzna, ale pomimo to urzeka mnie za każdym razem. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik. 
Tematyka nie odbiega od ówczesnych  'amerykańskich słodyczy' i choć temat psiego przyjaciela jest bardzo wyświechtany to ten przypadł mi do gustu. 
Notabene ówczesny Frankenweenie Burtona to rozszerzona wersja z 1984 roku - zobaczcie sami : 

Wersja ta to 27minutowy zalążek historii z 2012 roku ;p

Film nie nudzi, trzyma w napięciu. Kreacja świata jest bardzo spektakularna, choć przypomina wcześniejsze produkcje Burtona. 

Długo zwlekałam na pójście na film w 3d, szczególnie po katastrofie trówymiarowej w 'Opowieści Wigilijnej'. Powiedziałam, że nigdy więcej...oczy bolały i uszy, a i tak nie było różnicy pomiędzy realem a 3d. Na 'Frankenweenie' musiałam i zapowiedziałam całemu światu. Nie chciałam 3d, ale poszłam i nie żałuję, pożądna produkcja. 

8/10 i rekomeduję szczególnie fanom Burtona, dobrej animacji i kinomaniakom (?)  :)


Behind the scenes : 

I trailer : 




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz