sobota, 30 marca 2013

Chronicles of Narnia : The Lion, the Witch and the Wardrobe, Opowieści z Narnii : Lew, czarownica i stara szafa (2005)


Reżyseria : Andrew Adamson ['Shrek 1 i 2' , 'Opowieści z Narnii : Książe Kaspian']

Film powstał na podstawie  serii powieści C.S Lewis'a. Jest to jej druga część. Pierwsza to 'Magician's nephew' , która obrazuje powstanie Narnii i jej mieszkańców. 'Lew, czarownica i stara szafa' pokazuje Narnię władaną przez złą królową Zimy, a obalić ją mogą tylko dwóch synów Adama i dwie córki Ewy. Rodzeństwo Pevensie dostaje się do kraju magii poprzez starą szafę. Poznają tam satyra Tumnusa, małżeństwo Borsuków i wiele innych 'bestii', które pomogą zażegnać wieczną zimę. 

Widowiskowy świat Narnii i jej mieszkańcy zapierają dech w piersiach. Kolorystyka, muzyka wprowadzają nas w ten fantastyczny świat, w którym przeżywamy przygody razem z bohaterami. Razem z czwórką rodzeństwa odkrywamy mroczne tajemnice świata bestii, poznajemy jej prawowitego króla, uczestniczymy w bitwie jaka nie zdarzy się już nigdy więcej.

Peter, Susan, Edmund i Lucy przypadkowo w trakcie zabawy w chowanego trafiają do świata magii, gdzie za swoje zasługi zostają królami i królowymi Narnii. Ale zanim to nastąpi muszą zmierzyć się ze złem, a także zjednoczyć wszystkich poddanych i lojalnych Aslanowi, którzy żyją w strachu i w ukryciu czekają na spełnienie się przepowiedni.

Choć film jest długi to dzięki interesującej fabule i niezwykle złożonym postaciom, a także tajemniczemu lwu, animacja ta nie nudzi. Zestawienie dobra i zła, walki, podstępy to wszystko buduje napięcie. Genialny montaż również ma w tym swoje zasługi.
Świat przedstawiony jest piękny. Plenery, kolory, polskie góry :p [część zdjęć wykonano w naszych polskich Karkonoszach :)), do tego wysokiej jakości animacja i charakteryzacja postaci to główne walory filmu. Dochodzi do tego niesamowita opowieść i ot tak ponad 2 godziny zlatują nie wiadomo kiedy.

Mówiąc o charakteryzacji postaci nie mam na myśli tylko i wyłącznie ludzkie postaci, ale też tzw. bestie lub rodzimych Narnijczyków, którzy są postaciami znanymi nam z mitologii :





I gdyby nie zgrabne ręce i niesamowita wyobraźnia charakteryzatorów te postaci nie powstałyby w ogóle.

Oczywiście ogromne chapeaux bas dla ludzi odpowiedzialnych za efekty specjalne..czyż nie są widowiskowe i realne ?



Osobiście polecam. Film nadaje się dla młodych i tych starszy widzów. I jednych i drugich historia zainteresuje i wciągnie.

Choć każda część Narni to odrębna przygoda, to wszystkie siedem części są ze sobą powiązane. Czasem zmieniają się bohaterzy, ale zawsze dotyczą dobra i zła, a motywem jest Aslan, który pojawia się zawsze gdy potrzebna jest pomoc.

Ciekawostka : aslan to lew po turecku.



Docenić trzeba grę rodzeństwa Pevensie : Petera [William Moseley - 'Opowieści z Narnii 1-3'] Susan [Anna Popplewell - 'Dziewczyna z perłą' , 'Mały wampirek'], Edmunda [Skandar Keynes -  'Opowieści z Narnii 1-3'] oraz Lucy [Georgie Henley'Opowieści z Narnii 1-3', 'Perfect sisters'] oraz James McAvoy ['Zakochana Jane' , 'X-man : Pierwsza klasa' , 'Wanted - Ścigani']- jako Tumnus.

Tilda Swinton['Ciekawy przypadek Benjamina Burtona' , 'Porozmawiajmy o Kevinie' , 
'Moonrise Kingdom'] - jako Czarownica zaskoczyła mnie pozytywnie. Jej wiecznie niewzruszona mina i ta bezpłciowa mimika idealnie odwzorowują negatywną postać Królowej Zimy. Do innych ról kobieta się nie nadaje, ale takie 'lodówy' odegra na miarę nagrody :P 





Ode mnie 8/10 i zachęcam do przeżycia przygody razem z bohaterami :)

Mr. Popper's penguins, Pan Popper i jego pingwiny (2011)


Reżyseria : Mark Waters ['Duchy moich byłych' , 'Kroniki spiderwick' , 'Wredne dziewczyny' , 'Zakręcony piątek'].

Pan Popper [Jim Carrey - 'Ace Ventura : Psi detektyw' , 'Bruce wszechmogący' , 'Seria niefortunnych zdarzeń' , 'Zakochany bez pamięci'] jest gadatliwym biznesmenem. Pewnego dnia dostaje spadek - paczkę z niesfornymi pingwinami. Początkowo są problemem z czasem jednak dzięki nim odzyskuje zainteresowanie żony, a relacje z dziećmi poprawiają się. Niestety pingwiny są cennym łupem dla złych ludzi.

Jim Carrey wciela się tu w biznesmena, który swoje luksusowe mieszkanie musi zmienić w arktyczny dom dla sześciu pingwinów. Gagi związane z tymi zwierzakami są śmieszne, a one same słodkie.  Niestety sam Jim nie zaskoczy widzów grą. Takiego złego i podstępnego go już znamy z takich produkcji jak 'Kłamca, kłamca' czy 'Lemony Snicket : Seria niefortunnych zdarzeń'. Max swojego komizmu pokazał w 'Masce' i 'Bruce Wszechmogącym'. 

Z drugiej strony to nie on jest tu na piedestale, a małe niegrzeczne pingwinki. Każdy z nich ma swój charakterek, a imię idealnie oddaje charakter danego zwierzaka. Arktyczne stworzonka są podziwiane przez dzieci rozwodnika i scalają rodzinę.

To typowa amerykańska, przesłodka i schematyczna komedyja. Żadna strata jeśli się nie obejrzy, ani żaden och ! czy ach ! jeśli do samego obejrzenia się przystąpi. 

Jak dla mnie to produkcja na poniżej 3. No, może jeśli ktoś ma dzieci albo nie ma ochoty myśleć nawet w stopniu minimalnym to....

+ dobra gra i znakomita kreacja pingwinów
- schemat

Trailer na koniec : 

niedziela, 24 marca 2013

Beat the world, Taniec to moc ! (2011)


Reżyseria : Robert Adetuyi ['Za wszelką cenę']

'Beat the world' to międzynarodowy konkurs taneczny stylu hip-hop odbywający się w Detroit. 40 grup z 20 krajów zrobi wszystko, aby wygrać konkurs i zgarnąć nagrodę.

Ta kanadyjska produkcja skupia się jednak tylko na trzech grupach - niemieckiej (Flying steps) i brazylijskiej, prowadząc wątki mniej więcej równolegle, poświęcając jednak najwięcej czasu grupie amerykańskiej, która to chce połączyć le parkour z hip-hopem. 

Widowiskowe skoki rzeczywiście są fajne, ale to niestety jedyny plus tej produkcji. Ani muzyka, ani piosenka nawet nie porwała mnie, nie wywołała żadnych reakcji oprócz ziewania. Narracja mogłaby wypalić gdyby fakty i tak bardzo zróżnicowane kultury były tu lepiej wyeksponowane. 

Rywalizacja jest zaciekła i nie toczy się jedynie na tle zawodowym, ale dotyczy również ambicji i skradzionej miłości. Bohaterowie muszą zmierzyć się z własnymi słabościami, przeszłością, ale i konkurencją.

Niektórzy z nich żyją by tańczyć, a inni tańczą by wygrać - jak mówi plakat filmowy.

Film jest słaby jak i pod względem merytorycznym, bo nie wybija się z setek o podobnej tematyce , tak i technicznym. Narracja równoległa leży tutaj. Przedstawienie postaci też nie zrobiono należycie. 
Tańce, które miały być widowiskowe, wcale takie nie są. Dawno nie oglądałam tak nudnej, muzycznej produkcji. Przecież muzyka i taniec - idealny duet, potrafią porwać i zaciekawić nawet najoporniejszych !!

Ogólnie nie polecam. Szkoda czasu !!!

Zambezia (2012)


Reżyseria : Wayne Thornley [debiut]

Dzikie i piękne, afrykańskie plenery są miejscem akcji tejże produkcji. Animacja łączy elementy melodramatu, dramatu, akcji i filmu przyrodniczego. 
Ambitny sokół, którego ojciec trzyma z dala od innych ptaków, chce zobaczyć świat i stać się członkiem ekipy patrolującej metropolię ptaków. Po kłótni z ojcem Kai wyrusza śladem ptaków do Zambezi, gdzie poznaje wielu znających jego ojca. Dostaje się do wymarzonej ekipy i musi uratować ptasią stolicę przed zdrajcami - marabutami, a także wygłodniałymi jaszczurami. 

Całkiem przyjemna animacja dla dzieci i dorosłych. Tematy jakim zajmuje się film to relacje ojciec-syn, pierwsza miłość, pewnego rodzaju patriotyzm i przyjaźń. 

Film cechują świetne dialogi - mowa o polskim dubbingu, zmyślność postaci, świetna ich kreacja i kolory. Kolory jakby z Rio Janeiro ! 

Kai jest młodym sokołem, który jako zbuntowany nastolatek chce wyrwać się spod kontroli ojca i wyruszyć w świat. Ojciec nie zdradził mu tajemnicy rodzinnej, więc wszystkiego dowiaduje się od innych ptaków już w Zambezii. Do tego stoi przed nim trudne zadanie do wykonania. Poznanie swojej historii podwyższa poprzeczkę

Film wzrusza, samymi relacjami, i muzyką podkręca nasze emocje. Pozwala podglądać, dopingować, bawić się dobrze. Poprzez skrupulatną animację, dogłębne podpatrzenie życia ptaków dopuszcza nas, abyśmy zobaczyli to na własne oczy. Dynamiczne i widowiskowe popisy, a także 3d zabierają nas w ptadi w świat i czujemy jakbyśmy sami mieli skrzydła.

Wayne Thornley jako reżyser, a także scenarzysta spisał się idealnie, a tak ciekawy debiut jest dobrym początkiem jego kariery. Osobiście dopinguję mu w następnych produkcjach.
Dzieci na pewno nie będą się nudzić, a i rodzice znajdą rozrywkę przy tym filmie.

6/10.


ParaNorman (2012)

Reżyseria : Chris Butler ['Zdążyć przed końcem świata'] i Sam Fell ['Wpuszczony w kanał', 'Dzielny despero']

Norman jest chłopcem bardzo specyficznym. A mianowicie, dlatego, że widzi umarłych. Uważany za odmieńca, nie ma zbyt wielu przyjaciół, a i w rodzinie jest postrzegany, za lekko...nierozgarniętego. Bo np. widzi babcię, która narzeka na temperaturę i programy w tv :P. Norman jednak stanie się bohaterem i uratuję wioskę przed zagładą, a zdolności paranormalne okażą się być na wagę złota, aby pokonać klątwę. 

Norman jest chłopcem bardzo wrażliwym, ale jego wrodzone zdolności robią z niego outsidera. Jego szósty zmysł jest niewiarygodny dla rodziców i społeczeństwa. Nierzadko wkopuje Normana w tarapaty, a chłopak staje się pośmiewiskiem rówieśników. Nadchodzi jednak dzień kiedy staje się bohaterem, a jego wrażliwość i wrodzona dobroć wpłyną na decyzję czarnych mocy. 

Animacja typu filmu grozy nadaje się tylko dla dzieci starszych - lat 10 i wzwyż. A dlaczego ? Wykreowane postaci, szczególnie monstra są straszne, brzydotą wręcz wprawiają nas w drżenie. Sam temat - widzenie duchów i klątwa nieżyjącej już dziewczynki to motyw wprost z horroru. I choć wszystko jest groteskowe, to narracja i budowanie poczucia strachu stoi tu na wysokim szczeblu. 

Styl wydaje się wychodzić wprost z rąk samego Tima Burtona, jednak jest to produkcja Butlera i Fella, którzy spisali się na miarę Oscara. 

Dobrze bawiłam się przy tym filmie. Polski dubbing mile mnie zaskoczył. Można się pośmiać, popłakać i zrelaksować. Choć groza jest tu w dość wysokim stężeniu, to nie przekracza cienkiej granicy dreszczowca i krwistego horroru. Jest to film inny niż wszystkie, niż te, które do tej pory oglądałam. W ogóle nie przypomina słodkości znanej z Disneya. Kolorystykę wyróżnia brąz i zgniły zieleń. Miasteczko jest zapyziałe i odrzuca już na pierwszym skrzyżowaniu.

Kino dla dzieciaków ? Owszem, tych starszych. Najmłodsze pokolenie nie znajdzie w tym filmie nic interesującego. Co najbardziej mnie zdziwiło to to, że tak bardzo wyeksponowano homoseksualizm. No, ale,.... świat się zmienia. 

Osobiście polecam. Jak dla mnie 8/10. 






piątek, 22 marca 2013

Perks of being a wallflower, Charlie (2012)


Reżyseria : Stephen Chbosky ['The four corners of nowhere']

Oczywiście świetne tłumaczenie :P 

Charlie [Logan Lerman - 'Percy Jackson i bogowie olimpijscy', 'Trzej muszkieterowie' - na blogu, 'Gamer' , 'Efekt motyla'] jest pierwszorocznym licealistą. Jest outsiderem, a po samobójczej śmierci przyjaciela i tragicznej historii w jego rodzinie, chłopak zamyka się w sobie i trudno mu nawiązać kontakt w nowej szkole. Unika kontaktów z ludźmi, rówieśnikami. Jednak pewnego dnia poznaje zdziwaczałego Patricka [Ezra Miller - 'Musimy porozmawiać o Kevinie', 'Another happy day'] i jego znajomych, którzy szybko akceptują Charlie'ego. Prostoduszny, szczery i naiwny, a także nieobyty w chamskim świecie, popełnia mnóstwo błędów, kompromituje się i znów popada w depresję. Z pozytywnych aspektów to zakochanie w Sam [Emma Watson - Hermiona z przygód o Harrym Potterze, 'Tydzień z Marilyn'].

Całkiem zdatny do obejrzenia dramat nastolatka. Chłopak już od samego początku zdobywa sympatię widza. Choć ma swoje problemy to jest przy tym sympatyczny, a w napadach choroby nigdy nie jest agresywny wobec innych. Wydaje się, że tym właśnie wkupia się do grupki znajomych. Jest dobroduszny, pomocny, i tak samo dziwny jak cała reszta. Inteligentny, a jednocześnie nierozumiany, zostaje w końcu zaakceptowany. 

Z początku nieśmiały i niezorientowany z czasem wdraża się i przeżywa zakochanie, zawód przyjaciół, ale i zapomina o tragedii. I choć czas w liceum wydaje się być tym najgorszym, dla Charliego jest tym najlepszym.

Film jest dosyć fajny. Dotyczy życia nastolatków, więc można co nieco powspominać XD 
Produkcja amerykańska więc jest dużo nadziei, happy end i nastrojowa muzyka w tle. Historia opowiadana jest z pozycji głównego bohatera [który pisze listy do przyjaciela], więc bardzo dobrze znamy jego uczucia, wizje, problemy itd.  Rodzina i nauczyciele się nad nim litują, ale to czego on potrzebuje to tak naprawdę rówieśnicy i przynależność do jakiejś grupy.

Jeśli chodzi o grę, to trzeba docenić starania Lermana i Millera w rolach Charlie'ego i Patricka spisali się doskonale. Nie jestem przekonana co do Sam. Emmę Watson mam ciągle jako Hermionę Granger i trochę czasu minie zanim się przekoduję.
Czy warto ? No cóż to dramat, więc film o czyimś życiu. Czy możemy się czegoś z niego nauczyć ? Hmmm kto to wie. 
Nie uważam, żebym straciła czas. Dodatkowo film mi się podobał.

Oceniam na 7 - jako niezły.



czwartek, 21 marca 2013

Mr.Bean's holiday, Wakacje Jasia Fasoli (2007)


Reżyseria : Steve Bendelack ['The league of Gentlemen's Apocalypse']

Pełnometrażowy splot gagów Jasia Fasoli [Rowan Atkinson - 'Johny English', 'To właśnie miłość' , 'Wyścig szczurów']. Tym razem Jaś całkiem przypadkowo wygrywa wakacje we Francji. Z miejsca wręcz wybiera się na francuską Rivierę. Dociera tam z przygodami - bo wplątuje się w walki z hitlerowcami, zostaje osądzony o porwanie nieletniego, a gdy już dociera do Cannes to jego film z 'wakacji' spotyka się z wielką aprobatą na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym :P

Jak zwykle przygody Jasia Fasoli bawią publikę, a niekiedy jego 'przygody' rozśmieszają nas do łez. Godna podziwu jest tu mimika Rowan'a Atkinsona, niewiele mówi, ale jak pokaże..spojrzy...wycuduje to już głowa mała i przepona boli. I tym razem długometrażówka nas nie zawiodła. Choć przyznam osobiście, że nieraz wkurzało mnie to, że ciągle ma pod górkę, że ciągle coś mu się nie udało. Wyznaję zasadę, że jedna osoba nie może mieć, aż tak dużo pecha....

Tym razem celem Jasia jest Francja. Jego idealna znajomość francuskiego - szczególnie hiszpańskie 'Gracias', nie raz i nie dwa zdziwi francuzów. Przez swoją 'ciepowatość' Jaś Fasola straci walizki, pieniądze i zostanie posądzony o porwanie nieletniego.. Będą gonić go hitlerowcy i odegra najpiękniejszą scenę w życiu. Zasmakuje ślimaków, małży.. a jego film zostaje pokazany na  słynnym festiwalu filmowym. Ot co nasz znany Jaś narobi. 
Jak mówi plakat, od katastrofy dzieli nas tylko jeden krok...

Produkcja jest całkiem fajnym skupiskiem najlepszych mimik i gestów Rowana, w całej swojej karierze komika. Może nie wszystkie gagi [lets say] przypadną nam do gustu, a po kilkunastu minutach odczujemy przesyt i obudzi się w nas litość to jednak nie jest to najgorszy film komediowy. 
Gagi są ze smakiem, z reguły opierają się na żartach sytuacyjnych. Pośmiać można się tu sporo. W pewnym momencie miałam już dość niepowodzeń Jasia, ale nadszedł punkt kulminacyjny, a po tym konkluzja i film się skończył. Niektóre sceny bym skróciła w związku z tym, ale gdy ogląda się film ze znajomymi to czas nie gra roli. Zresztą w życiu Fasoli nie ma momentów, żeby nie działo się nic ;P

Perypetie Mr. Beana i chłopca, są śmieszne, przerysowane, ale bawią i wzruszają. Jego pomysły nie znają granic. A czas spędzony na oglądaniu nie wydaje się być stracony. 

Oceniam na niezły, dając tym samym 6 punktów. Nadaje się na każdą okazję, a szczególnie na te nakrapiane wieczory z przyjaciółmi :D

Jeśli chodzi o cast, to chłopca zagrał Max Baldry [młody debiutant]. Willem Defoe ['The hunter' , 'Zakochany Paryż' , 'Plan doskonały'] wcielił się w znanego reżysera, a poważany czeski aktor - Karel Roden ['Lidice' , 'Cztery słońca'] jest tu ojcem chłopaka.

BEST SCENES

poniedziałek, 18 marca 2013

The last song, Ostatnia piosenka (2010)


Reżyseria : Julie Anne Robinson ['Jak upolować faceta' , 'Z górki']

Niby melodramat, ale nie do końca. 

Ronnie [Miley Cyrus - 'Hanna Montanah' , 'LOL' - na blogu] nie może pogodzić się z rozwodem rodziców. Jest wredna i wini za to ich oboje. Matka uważa, że jedynym sposobem na uleczenie ran są wakacje u ojca. Dziewczyna dowiaduje się o nieuleczalnej chorobie ojca i żałuje tego jaka była. Jej wakacje są niezapomniane również z powodu miłości. Poznaje świetnego chłopaka - Willa [Liam Hemsworth - młodszy brat Thora :P pojawił się m.in w 'Igrzyska śmierci', 'Niezniszczalni 2' czy 'Paranoia'], w którym się zakochuje. Bieg wydarzeń zmienia Ronnie całkowicie.

Film wzrusza, muzyka rusza, a obrazy koją. Temat jaki ta produkcja podejmuje to miłość rodzic-dziecko, pasja i pierwsze zakochanie. To wszystko zaaranżowane w pięknej okolicy, przy romantycznych wschodach i zachodach słońca, przy muzyce mającej nasze zmysły na wodzy. Motywem przewodnim jest właśnie wspólna pasja i idealna relacja głównej bohaterki z ojcem. Rozwód rodziców niszczy wszystko, zabija pasję i wzbudza odrazę. Jedyną szansą na odbudowę są wspólne wakacje, i choć z początku zawód jakiego doznała Ronnie jest nie do uleczenia to z czasem skorupa nienawiści, która okryła wrodzoną wrażliwość dziewczyny zostaje zniszczona a rany goją się błyskawicznie.

Nie przepadam za Cyrus, w sumie nawet nie wiem dlaczego... chyba po prostu to młode [wredne i pyskate] pokolenie budzi odrazę i niechęć przez samo to, że istnieje :p Wcześnie Miley znana mi była tylko ze światka muzyki, a w wakacje widziałam ją w szczeniackim filmie 'LOL' [który notabene do gustu mi nie przypadł]. Dziewczyna po prostu mnie denerwuje, mimiką może, gadką nie wiem. Rolę w 'The last song' miała niezłą, ale wciąż nie zdobywa u mnie plusów. To samo z Hemsworthem. Zagrali przeciętnie, nie wyróżniali się z tysięcy słodziasznych amerykańskich produkcji. I choć film miał skupiać się właśnie na Ronnie - na tym jak radzi sobie z rozwodem rodziców, to w pewnym momencie cała fabuła skupia się na jej ojcu, w którego rolę wcielił się Greg Kinnear ['Jak ona to robi' , 'Godsend' , 'Movie 43']. Za tę rolę dostaje ode mnie mega plusa, bo spisał się naprawdę dobrze. Teksty też miał niezłe :P 

Tani motyw z poderwaniem przez Willa, nie do końca do mnie przemawia. Za to motyw z żółwiami .... sama bym się takimi maleństwami zaopiekowała.

Choć film jest długi to czas przy nim leci niesamowicie. Wszystko jest zwarte i ciekawi, bo jak wspominałam, dwa tematy przewodnie, dwie osoby współwinne akcji, wokół których zatacza ona pętle i krzyżuje drogi. 
Ojciec i córki, tak samo zranieni, tak niezdarni przy tym wszystkim. Zawzięta jest tu Ronnie oczywiście i właśnie tej postawy nie mogę zrozumieć...no, ale na zimowy wieczór..., żeby piękne oceaniczne wschody i zachody obejrzeć. Łezkę uronić. Pierwsze miłości powspominać. I życie docenić, a o zadrach zapomnieć. To film jest jak najlepszy.
Obejrzałam i żałować nie żałuję, bo bynajmniej szansę Cyrus daję i nie skreślę jej [przynajmniej jeszcze nie teraz] z listy 'Z szansą na karierę aktorską '.

Jakieś 7/10.

+ fabuła nie skupia się tylko i wyłącznie na niedojrzałej Ronnie, ale także na jej ciężko chorym ojcu
+ landszafty
+ dialogi
+Kinnear
+ Cyrus się odkuła :P

- dzieciaki
- tani podryw na plaży [ten przy boisku]:P 
- Hemsworth mógł się bardziej postarać

Czy warto ? Obejrzałam i nie żałuję :) Jest ładnie, refleksyjnie i z iskierką nadziei. Dla niektórych może za słodko, ale nie raz i tak trzeba. . .

Z ciekawostek dodam tylko, że Nicholas Sparks napisał scenariusz specjalnie dla aktorki Miley Cyrus, natomiast dopiero po jego stworzeniu powstała książka o tym samym tytule.
[filmweb]

Na zachętę trailer : 

niedziela, 17 marca 2013

Hotel Transylvania, Hotel Transylwania (2012)




Reżyseria : Genndy Tartakovsky [rosjanin, którego produkcje to m.in 'Laboratorium Dextera - Wyprawa w przyszłość', 'Dexter's Laboratory - Chicken Scratch'].

To film o ostoji potworów, hotel do, którego ludzie nie mają wstępu, miejsce gdzie każdy monster jest równy. Ale w 118 urodziny córki Draculi - Mavis oprócz rodziny przybywa również niezapowiedziany gość - człowiek. Dracula próbuje ukryć prawdziwą tożsamość Jonathana przedstawiając go jako kuzyna [siódmej wody po kisielu] Frankensteina, który przybył na imprezę jako jej rozkręcacz. Mavis zakochuje się w człowieku, ale gdy poznaje prawdę, czuje się oszukana.  

Animacja o odwróconych rolach. To ludzie są tutaj potworami a monstra snują o nich bajki i mają koszmary. Dracula jest tu Panem i władcą, zarządza tymi niezorganizowanymi istotami, ale oprócz tego trzyma córkę pod kloszem. Nastoletnia Mavis, nigdy nie była poza domem, a kiedy już jej na to pozwolił zainscenizował wszystko, aby córka go więcej nie opuściła.
Mamy więc tu bliskie relacje rodzic - dziecko, ale też specyficzne relacje rodzinne. Wujek Frankenstein, wujek wilkołak nie panujący nad zgrają swoich szczeniaczków i inne ciekawe postacie.

Podczas oglądania możliwy ból brzucha [ze śmiechu oczywiście], a po seansie kilka zmarszczek więcej :P 
Czas poświęcony na relaks przy tym filmie nie będzie stracony. Gagów jest sporo, fabuła wciąga, choć momentami chyba nieco przedłuża niektóre niepotrzebne wątki.
Bohaterowie choć są rodem z kina grozy, to tutaj są całkiem sympatyczni. Nawet Dracula jako nadopiekuńczy tatuśko jest fajny :P 

Uważam, że warto. Dialogi świetne, gagi jak najbardziej na miejscu. Animacja naprawdę dobrej klasy pod względem technicznym i merytorycznym. Od siebie daję 8/10 i polecam na chłodny wieczór w gronie przyjaciół czy rodziny.

Trailer na zachętę :) 


piątek, 15 marca 2013

Brave, Merida Waleczna (2012)


Reżyseria : Mark Andrews ['Violet' , 'Człowiek orkiestra'] Brenda Chapman ['Książę Egiptu']

Tym razem Oscarowa animacja. Nagroda filmowa trafiła w odpowiednie, zasłużone ręce...czyżby Akademia Filmowa wróciła na odpowiednie tory ? 

Animacja Pixara zrobiła kawał dobrej roboty i przedstawiła bardzo fajną historię rodem z średniowiecznej, dzikiej, pięknej i górzystej Szkocji. Jest tu pewna, bardzo oporna na małżeństwo Księżniczka Merida. Perfekcyjna Królowa - jej mama, wymaga od dziewczyny ogłady, elokwencji i delikatności. Wszystko byłoby ok gdyby nie to, że Merida chce być sobą - szaloną, wolną nastolatką, a nie jak przystało na dziewczęta z tamtych czasów - żoną, księżniczką, damą. Nie chce być jak jej mama - Elinor. W tym celu, po ostrej kłótni, udaje się do czarownicy, po zaklęcie, które zmieniłoby mamę i jej własny los. Niestety dziewczyna nie przewidziała, że jej urażona duma może zmienić rodzicielkę w niedźwiedzicę... 

Pomimo, że to baja dla dzieci to porusza bardzo znany i niezbadany temat buntu nastolatków. Merida sprzeciwia się byciu księżniczką. Nie w głowie jej małżeństwo ani elokwencja. Uwielbia naturę, łucznictwo i spędzanie czasu na świeżym powietrzu. Są ostre słowa, które ranią obie i jest trochę magii, która ma pomóc uleczyć. Ale zanim do tego dojdzie obie muszą  poznać siebie i zajrzeć głęboko w swoje serca.

Animacja jest naprawdę godna uwagi. Jakość + muzyka i ciekawa fabuła, a na deser świetnie wykreowane postaci i mamy ot taką wciągającą bajkę. Portrety psychologiczne dwóch głównych postaci są bardzo złożone, natomiast reszta jest dosyć prosta i dobitna, a 'kawalerzy' nieco przerysowani...chociaż .... nie do końca, bo patrząc gołym okiem na współczesnych kawalerów....

No, ale wracając do filmu... tatuś Meridy jest bardzo wyluzowany, głową rodziny jest tu mama i tak naprawdę gdyby ona nie zajęła się tymi grubiańskimi gośćmi to skończyło by się to rzezią. A jej mimika powala na kolana :)
Bardzo fajnie pokazali też braci dziewczyny. Trójka małych, cwanych rudzielców, ale potrafiących się dobrze ustawić :P
Do tego gruba i ohydna czarownica. Postać intrygująca i śmieszna :) Brzuch mnie bolał od sposobu jej bycia i zachowania :P
No i ci kawalerzy... i ich tatuśkowie.. normalnie mośki [niedorajdy nie z tej ziemi]. Koń by się uśmiał.
Szczególne poszanowanie dla jakości odwzorowania ludzi, zwierząt [ w tym konia Meridy, który był przepiękny :D]. Technika komputerowa daje w tym zakresie ogromne możliwości.

Jak już wspomniałam dwa nierozłączne elementy fabuła i muzyka wspógrają tu idealnie. Muzyka pasuje do czasów i zawsze odzwierciedla atmosferę danej sceny. Nie będę się powtarzać, że porywa i zabiera widza w historyczną podróż po średniowiecznej Szkocji.

Motyw zamiany w zwierzę jest nam znany z kilku bajek np. 'Mój brat nieźdźwiedź' czy 'Nowe szaty króla'. I jak nie wiadomo o co chodzi to zawsze chodzi [w bajkach nie o kasę] a o morał :P Wiadomo, że dosłowne wcielenie się w kogoś/coś uczy najwięcej i to dobitnie przemawia do dzieci. Niestety niekoniecznie rodzice biorą sobie te morały do serca, ale to już sprawa bardziej złożona :P 

Animacja godna swej nagrody, naprawdę czas spędzony mile, nawet łezka potrafi się zakręcić ;)
Polecam, oczywiście oceniam na maximum i zapewniam, że nie zawiedziecie się :)

Trailer dla wahających się : 



Oczywiście muzyka z filmu do usłyszenia np na youtube




czwartek, 14 marca 2013

Street dance 3d (2010)


Reżyseria : Max Giva i Dania Pasquini ['Street dance 2 3d', 'Walking on sunshine']

No i znowu melodramat, ale tym razem muzyczny :) Jest rytmicznie i romantycznie :D 

Carly [Nichola Burley - 'Wichrowe wzgórza' , 'Donkey Punch'] ma wszystko czego pragnie. Jest profesjonalistką w tańcu typu 'street dance' i kocha się w Jay'u - chłopaku z grupy. Po jego odejściu to ona zostaje liderką drużyny i musi ich przygotować na Mistrzostwa - najważniejszy konkurs taneczny w Wielkiej Brytanii. Schody zaczynają się gdy nie mają sali do ćwiczeń i trafiają do szkoły baletowej. Tutaj zamiast opłat mają nauczyć grupę 'baleciarzy' sztuki streetu i razem wziąć udział w Mistrzostwach.

Mega film taneczny, wg mnie wydaje się być lepszy od 'Step up'. Podoba mi się tu połączenie tych dwóch stylów tańca. Dochodzi do tego świetna muzyka, dialogi, trochę śmiechu i mamy całkiem przyjemny film na wieczór.

Jest też oczywiście tak bardzo oczekiwany wątek miłosny Carly i lidera grupy baletowej - Tomasa [Richard Wilson - profesjonalny, angielski tancerz baletu - 'Jezioro Łabędzie'].
Carly jest bezpośrednia, wie czego chce, ale po odejściu Jay'a trochę się załamuje. Wyzwanie nauki streetu wiotkich baleciarzy z początku ją przeraża, ale wspiera ją grupa kumpli. Carly wydaje się być nie do polubienia, do tego ten jej londyński, uliczny akcent Cockney /?/...
Tomas ma zupełnie inne priorytety, nie w smak mu street i ważniejsze dla niego są prezentacje, na które przygotowali się cały rok. Z czasem jednak ta dwójka spaja całą grupę, pod kontrolą Heleny [Charlotte Rampling - 'Never let me go' - na blogu, 'Terrorysta' , 'Młyn i krzyż'] - nauczycielki ze szkoły baletowej udaje im się dogadać między sobą i stworzyć świetną grupę taneczną. Wszyscy uczą się od siebie i wielu z nich odnosi sukcesy na tym polu.

Pośród muzyki, świetnego tańca przedstawione są tu relacje znajomków, różnice tych tak różnych środowisk a także ogromna nadzieja i wiara Heleny. Jej postać jest bardzo ciekawa, bo jest niesamowicie uparta, ale także przekonująca i potrafi zmotywować Carly do działania. Oprócz tego stawia wszystko na jedną kartę. Ryzyko jest ogromne.

Ogląda się dobrze, wciąga a muzyka ... no cóż nogi podrygują i zazdrość wzbiera :P
Do tego Londyn i ciekawe połączenie tak dwóch różnych stylów tańca.
Mnie film urzekł.
Daję mu 8/10 i oczywiście polecam.

Na zachętę jeszcze trailer : 

czwartek, 7 marca 2013

Argo, Operacja Argo (2012)


Reżyseria : Ben Affleck [aktor znany z wieeeelu filmów - m.in 'Zapłata', 'Pearl Harbour']

Oscarowy film reżyserii samego Afflecka, który jednocześnie jest głównym bohaterem. Produkcja oparta na faktach, opisuje wydarzenia z tajnej misji CIA z 1979 w Iranie. Chodzi o  misję ratowania 6 amerykanów ukrywających się w kandyjskiej ambasadzie i innych zakładników pojmanych w Teheranie. Agent CIA - Tony Mendez [Ben Affleck] wymyśla podstęp. Mianowicie on i 6 amerykanów podszywają się pod ekipę filmową, szukającą miejsc idealnych do ich nowego filmu sci-fi. Wszystko jest dopięte na ostatni guzik - są producenci, scenariusz a i media o tym trąbią. Mendez ryzykuje, ale misja jak wiemy z historii powiodła się. Po odtajnieniu dokumentów wszyscy legalnie zostali uhonorowani m.in John Chambers - znany kinomaniakom ze światka filmowego - charakteryzator z 'Planety małp' i telewizyjnego 'Star Treka'.

Dawno nie widziałam Bena nigdzie. Wiadomo co robił, pracował nad Oscarem ;p tzn. nad filmem 'Argo'. Jego powrót na duży ekran był głośny i obił się echem wszędzie. Jako, że pamiętam go głównie z komedii romantycznych, to nie spodziewałam tak poważnego filmu, a do tego jego filmu. 

Efekt jego pracy jest bardziej niż zadawalający. Film ciekawi, jest dobrze zrobiony i pomimo tego, że jest tu dużo dialogów, ciętych scen i można się pogubić to akcja jest wartka i trzyma w napięciu. Nie ma czasu na nudy. Poszatkowane sceny tworzą jednolitą i scaloną fabułę, która wciąga. Nie raz i nie dwa żołądek wykręcał się w drugą stronę w szczególnych momentach napięcia - szczególnie na lotnisku.

Jak wiemy najlepsze scenariusze pisze samo życie, czego dowodem jest ten film :D Misja ratunkowa jest faktem historycznym i dosłownie tak kiczowate oszustwo uratowało życie szóstce amerykanów.

Na uwagę zasługuje scenografia, która idealnie oddaje ducha lat 70. Te fryzury, ta moda, tamte auta...... mmmmm miodzio.

Jak już wspomniałam wcześniej Ben zaskoczył mnie swoją dorzałością [w sumie 40stolatek już , więc czas na to] aktorską i tym, że odegrał tu dwie role. Jest głównym organizatorem [czyt. reżyserem] a także, głównym bohaterem filmu. Świetnie rządził na planie i bardzo dobrze odegrał rolę agenta. Gość po prostu mnie oczarował, mile zaskoczył i z niecierpliwością czekam na jego następne dzieła reżyserskie. Niech robi to w czym naprawdę się sprawdza : D

Oprócz Bena moją uwagę przykuł pewien duet filmowy. Oboje nierozerwalnie związani ze światem filmu -  a chodzi o charakteryzatora - Johna Chambersa [John Goodman - 'Lot' , 'Strasznie głośno, niesamowicie blisko' , 'Artysta' , 'Dopóki piłka w grze'] i producenta Lestera Siegela [Alan Arkin - 'Dorwać Smarta' , 'Edward Nożycoręki' , 'Mała Miss']. Podobały mi się ich dialogi, głowy pełne pomysłów, jajcarski sposób bycia :P Do filmu wprowadzali nieco humoru.

Ogólnie film jest bardzo dobry. Kino tzw. autentyczne prezentowane w ten sposób przemawia do mnie jak najbardziej. Oscar trafił na półkę zasłużonego :) 
Minusem są długie dialogi, akcja rozwija się powoli, ale jak już się rozwinie... to hoho :P

Oceniam na 8/10 i polecam wszystkim. Ten film trzeba obejrzeć !!! 

Na zachętę trailer : 

The odd life of Timothy Green, Niezwykłe życie Timothy Greena (2012)





Reżyseria : Peter Hedges [scenarzysta : 'Co gryzie Gilberta Grape'a' , 'Był sobie chłopiec' , 'Mapa świata' i reżyser : 'Ja cię kocham, a ty z nim' , 'Wizyta u April']

Niezwykła historia, niezwykłego chłopca. Pojawia się znikąd, jest taki jak sobie go wymarzyli.
Cindy [Jennifer Garner - 'Agentka o stu twarzach', 'Plac Waszyngtona' - na blogu, 'Juno' , 'Elektra'] i Jim [Joel Edgerton - 'Wróg numer jeden' , 'Coś' , 'Król Artur'] Greenowie od lat starają się o dziecko. A, że ostatnia wizyta u lekarza zabija wszelką nadzieję, postanawiają pomarzyć i wyobrazić sobie swoje dziecko. Notatki dotyczące jego charakteru zakopują w ogrodzie. Zostają wysłuchani i już tej samej nocy pojawia się u nich Timothy. Dzieciak jest niezwykły, został stworzony przez naturę i jest jej częścią. Mały wprowadza wiele zmian w życiu Greenów, niestety ukrywa przed nimi pewną tajemnicę. 

Nowy film Disneya jest bardzo wzruszający. Skupia się na rodzicach i wychowaniu dziecka, a przede wszystkim problemach z tym związanych. Jest jednocześnie smutny i wesoły. Ze względu na magiczność nie nudzi. Fabuła jest ciekawa, bo skupia się na przedziwnym chłopcu, który jest taki jak go sobie Greenowie wymarzyli. Nie jest przy tym idealny, ale przyciąga do siebie bardzo dziwne osoby, ostatnie do których odezwaliby się jego rodzice :P 
Mały jest uzdolniony, ale nie raz i nie dwa rodzice musieli ratować sytuację. 

Timothy zaskarbił sobie moją sympatię. Jest dobry, często niezręczny, naiwny, ale pomimo to potrafi dotrzeć do tych gruboskórnych. W filmie było wiele momentów wzruszających, śmiesznych i refleksyjnych. Disney od lat robi to co robi i niech nie przestaje. Pośród chamstwa, niepewności i nędznego życia w PL znajdźmy czas na chwilę refleksji i  obejrzyjmy sobie tę produkcję. Krzta magii i pozytywnego myślenia nikomu nie zaszkodzi.

Film mnie oczarował. Myślałam, że obecną ambicją Walta Disney'a jest High School Musical [5 ?] i krótkie acz, piękne animacje typu Paperman -na moim blogu do obejrzenia w całości :p , ale jednak ma jeszcze głowę na te słodkie, mądre i poruszające filmy znane mi z czasów dzieciństwa.

Muszę pochwalić tu agentkę o stu twarzach, bo spisała się bardzo dobrze. Mamuśka z niej niesamowita. Ma upierdliwą i wywyższającą się siostrę i wredną szefową, wspaniałego męża, ale szaleje na punkcie małego Timothy'ego. Nadopiekuńczość to kobieca przypadłość jak się okazuje :P
Edgerton - flimowy Pan Green jest dobrym ojcem,i na pewno stara się być lepszym od swojego - filmowego oczywiście. Obydwoje starają się być idealnymi rodzicami, co nie zawsze im wychodzi.

Disney wyprodukował film wart polecenia. Nadaje się jako film familijny, a także do obejrzenia z partnerem w zimowy wieczór. 

Jako, że film jest bardzo ładny, łezka w oku kręci się cały czas,  to daję mu 9/10.



Never let me go, Nie opuszczaj mnie (2010)


Reżyseria : Mark Romanek ['Zdjęcie w godzinę']

Przepraszam za wysyp melodramatów, ale jakoś tak wyszło ten jest ostatnim, ale tylko na jakiś czas XD.

Jest specyficzny, bo podchodzi pod science. Skupia się na historiach ludzi hodowanych i wychowywanych na dawców narządów. Akcja rozgrywa się w czasach od lat 70. do 90. naszego wieku. Ludzie żyją po 100 lat, nie znają chorób, a to tylko dlatego, że wyhodowali sobie dawców. Głównymi bohaterami jest trójka przyjaciół : Tommy [Andrew Garfield - 'The social network' , 'Niesamowity Spiderman'], Kathy [Carey Mulligan - 'Drive' , 'Shame' ] i Ruth [Keira Knightley - 'Londyński bulwar' , 'Piraci z Karaibów 1-3' , 'Duma i uprzedzenie', 'Przyjaciel do końca świata' - wkrótce na blogu, 'Anna Karenina'].

Generalnie film jest bardzo smutny i nawet miłość nie przysparza uśmiechu. Film choć smutny, nie wzruszył mnie, a wymowa jest słaba. Ciągnie się, a i mało jest elementów podtrzymujących akcję.

Wszystko toczy się wokół pełnoświadomych swojej przyszłości ludzi hodowanych na narządy. Połowa nie przeżywa pierwszej lub drugiej operacji, a często przetrzymywani do czwartej, żeby zapewnić stuletnie życie ludziom 'z górnej półki'. Do pewnego wieku 'dawcy' dorastają w róznych szkołach gdzie uczy się ich jak mają zachować się w sklepie czy restauracji. Jednak życie pod takim kloszem nie wyzbywa ich normalnych odczuć : miłości, przynależności, bycia akceptowanym, kochanym itd. Nie stykając się z nikim poza nimi samymi i lekarzami w Hailsham są jak dzieci. Wyjazd autem do miasta jest dla nich przygodą życia, a jak okazywać uczucia uczą się z filmów. Straszne prawda ?
Ale najgorsze jest to, że prawdziwa miłość - ta Tommy'ego i Kathy zostaje przerwana przez zazdrosną Ruth, która dopiero po latach rozumie swój błąd i dopiero po latach go naprawia.
Jest to całkowitym dramatem dla tej dwójki żyjącej w kłamstwie tak naprawdę. Umierają w beznadziei, oszukani, uważani za istoty niemyślące i niemające uczuć.

Smutny, długi i miłość jest tu odsunięta na drugi plan, bo w sumie wszystko skupia się na hodowaniu ludzi i ich życiu gdzieś tam. Miłość nie jest głównym motywem tego filmu, jest tylko elementem, notabene bardzo smutnym. Zakochanym nawet nie pozwolono pożyć razem nacieszyć się sobą.
Film nie zainteresował mnie, oglądałam z nadzieją, że chociaż na końcu będzie pół minuty szczęścia, happy endu, czegokolwiek byle tylko rzucanie kłód pod nogi się skończyło. Uwierzcie mi, że po dwóch godzinach takich 'smutów' wstępuje w człowieka jakaś nieznana mi dotąd znieczulica. Z czasem przywykłam, że życie bohaterów jest szare, smutne, nie ma nadziei i miłości ani żadnych pozytywnych uczuć, że aż pod koniec to im w ogóle nie współczułam ani nie zakręciła mi się łza w oku i miałam filmu dość.
Reżyser tak majestatycznie dobija człowieka, że życie w PL wydaje się być bajką :P

Produkcję oceniam nisko na jakieś 3. Na pewno film nie jest wart powtórzenia.
Jeśli chodzi o obsadę, to nie podobała mi się tu Keira, zresztą już od jakiegoś czasu działa mi na nerwy :P Jest sposób bycia i to, że zawsze jest taka sama. Niczym nie różni się jej gra tutaj od tej w Piratach. 
Tommy był 'miętki', bez zdania, wiecznie kierowany przez baby. Jeśli to było zamierzeniem reżysera, to w ogóle o co była kłótnia ? ;p
Kathy - główna bohaterka, zbyt wycofana, nieśmiała, przyćmiła ją Keira i to ona właściwie 'brylowała' ekranie.

TRAILER :

sobota, 2 marca 2013

Keith (2008)


Reżyseria : Todd Kessler ['Blue's Big Musical Movie]

Kolejny melodramat [wiem wiem jakaś faza ;p], ale tym razem polecany przez czytelniczkę mojego bloga.

Opowiada historię dwóch bardzo różnych od siebie nastolatków, których połączyły zajęcia z chemii. Natalie [Elizabeth Harnois - 'Przesilenie' , 'Samotny mężczyzna'] jest popularna, bardzo dobrze się uczy, wiedzie idealne życie.    Sumiennej i zoorganizowanej dziewczynie przydzielono na chemii beztroskiego dziwaka - Keith [Jesse McCartney - Charnobyl - reaktor strachu']. Na początku niezadowolona i wściekła na nauczyciela, z czasem jednak przekonuje się do chłopaka a jego dziwaczne życie zaczyna ją intrygować. Niby łączą ich tylko laborki, ale spotykają się również poza szkołą.  Życia obojga zmieniają się diametralnie, do tego Natalie odkrywa jego sekret.

To jeden z lepszych 'melo' jakie oglądałam. Pomimo, że mamy tu nastolatków [choć tak naprawdę Harnois kończyła 31 lat ;p ] to śmiało historię możemy podstawić pod ludzi w każdym wieku. Ich miłość, która narodziła się z przyjaźni i nienawiści jednocześnie jest naprawdę ciekawa i wciągająca. Szczerze mówiąc ryczałam jak bóbr ;p.

Nie będę za dużo opowiadać o samej treści, bo za dużo się domyślicie, a to o czym muszę powiedzieć słów kilka to muzyka. Jest nastrojowa, wręcz nieziemska i to ona gra naszymi emocjami i podkręca wszystkie zmysły :P

Sam Keith jest bardzo specyficzny. Niby mówi wprost, ale wszystko ma ukryty sens. Niby mówi o sobie, ale tylko po części jest to prawdą. Ma mnóstwo beztroskich pomysłów, nie przejmuje się jutrem ,ani tym co powiedzą ludzie. Jego specyficzny żart i tajemnicze życie intrygują nie tylko samą boahterkę :P 

Nie zostaje mi nie więcej jak tylko polecić, życzyć miłego seansu i przestrzec, że trzeba przygotować kilka opakowań chusteczek :P

Ten melodramat, choć może wydawać się być dziecinnym [nastolatkowym, szczeniackim ...btw jak zwał tak zwał] to tak naprawdę skłania do refleksji, a bohaterowie uwikłani w te treści nie są  dziećmi, bo to z czym się zmierzyli robi z nich ludzi bardzo dojrzałych.

Wg mojej oceny to bardzo dobry film, któremu daję 9 pointsów.

piątek, 1 marca 2013

Sundays at Tiffany, Niedziele u Tiffany'ego (2010)

Reżyseria : Mark Piznarski ['Miejsce na Ziemii' , 'Kochać i umrzeć']

To kolejny melodramat, który miałam przyjemność obejrzeć. Amerykański, więc słodki, amerykański więc i plot jest całkiem niezły ;p 

Ale zanim zacznę...czy mieliście kiedyś wymyślonego przyjaciela, którego braliście wszędzie ze sobą, dzieliliście z nim troski i sukcesy ? A co by było gdyby wymyślony przyjaciel zakochał się  w was ? Nie łatwe to zadanie dla wyobraźni prawda ? A fabuła jest właśnie o takim fenomenie :D

Otóż  Jane Claremont [Alyssa Milano - znana z 'Czarodziejek', 'Twarda sztuka', 'Chłopak mojej dziewczyny'] jako 10 latka jej wymyślony przyjaciel - Michael [Eric Winter - 'Ugly truth' - na blogu, 'Harold i Kumar uciekają z Guantanamo'], który był z nią kilka lat, opuszcza ją. Po 10-15 latach znowu pojawia się w jej życiu, ale już jako człowiek - materialna osoba. Ona go nie pamięta, a on nie doświadczył życia więc możecie sobie wyobrazić ich perypetie. 

Jest miłość, są dylematy i wątpliwości, ładna romantycka historia upstrzona normalnymi życiowymi problemami zakochanych z krztą magii ? ;p 

Michael jest prawdziwym przyjacielem, jest oddany, dodaje otuchy a Jane zawsze może na niego liczyć. Po stracie przyjaciela, układa sobie życie normalnie i już nie wierzy w żadnych wymyślonych przyjaciół. Michael powraca akurat przed samym ślubem z Hugh [Ivan Sergei - 'Sztuka zrywania' , 'Kochać i umrzeć' , 'Młodzi gniewni'], który jest ideałem Clare. Karierowicz jest zadufany w sobie, a miłość do dziewczyny wydaje się być trochę naciągana.
Kogo wybierze Clare ? 

No oczywiście tę starą miłość, która przeżywa odrodzenie. Kochankowie odkrywają rzeczywisty powód pojawienia się Michaela. Oczywiście jest superaśnie, bo kończy się happy endem i można łezkę uronić :P 

Film ładny, temat ładny, bywa słodko, ale i całkiem gorzko [tak życiowo, problematycznie]. Wszystko to w ładnej miejskiej oprawie, z całkiem przystojnymi 'menami'. Gra aktorska jest na sporym poziomie. Osobiście odkryłam całą trójcę, bo Wintera i Alysse Milano kojarzyłam tylko z 'Czarodziejek' , a Ivan ;p przemknął mi gdzieś kiedyś również w innych serialach i filmach. Odkryta trójca fajnie współpracuje i z miłą chęcią obejrzałabym ich w innej produkcji :) 

Film polecam szczególnie kobietom, wiadomo z jakiego powodu [MELODRAMAT ! ! !]. Jest szczypta magii, nastrojowa muzyczka, nieco słodyczy i ot tak właśnie zawirować można kobiecie w głowie XD

Daję .....hmm czy melodramaty się ocenia ? 
Aj oglądajcie i nie patrzcie na punkty :P 
Baby jedne, końca można się domyślić wiadomo jak to przy tego typu wyciskaczach..
, ale na zachętę macie trailer jeszcze :D