czwartek, 11 kwietnia 2013

The Good doctor, Dobry Doktor (2011)


Reżyseria : Lance Daly ['Kisses' , 'Wszystko na jedną kartę']

Doktor Martin Ploeck [Orlando Bloom - 'Władca Pierścieni 1-3' , 'Królestwo niebieskie' , 'Piraci z Karaibów']
całe życie stara się być dobrym i szanowanym doktorem. Pewnego dnia do szpitala trafia osiemnastoletnia pacjentka cierpiąca na infekcję nerek. Diane [Riley Keough - 'Magic Mike' - na blogu, 'Jack i Diane'] intryguje doktorka, a między nimi zaczyna iskrzyć. Gdy dziewczyna zaczyna wracać do zdrowia Martin nie może na to pozwolić i robi coś czego dobry doktor nie powinien. Zarażanie dziewczyny drobnymi infekcjami doprowadza do jej śmierci. Lekarze współczują Martinowi i pocieszają go, ale nikt nie zna prawdy. Domyśla się jej tylko pielęgniarz, który przypadkowo znajduje pamiętnik dziewczyny. Szantażuje doktora, a gdy ten traci cierpliwość dochodzi do morderstwa. Czy prawda wyjdzie na jaw ? Czy nadal jest dobrym doktorem ?

Film pod względem tematu jest świetny. Porusza istotę pracy lekarza. Oglądamy ten mały światek z jego punktu widzenia, ale również z bagażem pewnych nieprzyjemnych i bestialskich doświadczeń. Na ile on może być szanowany ? Przez ludzi ? Przez samego siebie ? 
W jakim stopniu i celu można użyć swoich kwalifikacji, predyspozycji i praw ?

Obowiązkiem lekarza jest pomaganie i leczenie ludzi, czasem są oni najlepszymi psychologami, czasem pomagają nie tylko pacjentowi, ale także jego rodzinie. Ale co w sytuacji gdy lekarz robi wszystko, aby pacjent cały czasy był w szpitalu ? Zabija dwie osoby, bo sytuacja wymyka się spod kontroli, a jego zbrodnie nie zostają wykryte. Czy nadal jest dobrym doktorem ?

Orlando Bloom w roli takiego zbrodniarza, zaciekawił mnie, ale charakteryzacja jest straszna :p  Doktor jest introwertykiem, połowę życia spędza w szpitalu, a do domu przyjeżdża tylko się przespać. Nie ma hobby, nie ma znajomych, jego życie jest nudne. Ciągłe ukrywanie emocji nie pozwala widzowi osądzić czy Martin żałował czynów czy nie.  Nie początku nic nie wróży takiego obrotu sprawy. Szanowany, cichy doktor jest raczej lubiany i doceniany przez wyższych rangą. Niestety cicha wody brzegi rwie i gdzieś tam w głębi dojrzewał w nim demon, który może nie był żądny krwi, ale żądny skończenia z samotnością. Dobroć jaką obdarowywał przerodziła się w coś więcej, a chęć zatrzymania jej tylko dla siebie, doprowadziła do śmierci. Tylko on jeden wiedział, że to nie była zwykła infekcja.

Generalnie film ciągnął się jak flaki z olejem, prawdziwa akcja zaczęła się dopiero po śmierci Diane. W międzyczasie można było poznać życie doktorka, a także dziwną rodzinkę dziewczyny. Jednym słowem nie działo się nic godnego uwagi. Akcja rozkręca się dopiero potem....  śmierć dziewczyny nakręca kolejne wydarzenia, które doprowadzą Martina do ostateczności. 

Sam finisz jest nieco niejednoznaczny, ale jednego możemy być pewni doktor nadal był szanowany, może nie przez samego siebie...ale.... 

Jako, że achów i ochów nie było jeśli chodzi o wykonanie, ale były one w samym motywie, to fillmowi daję 6/10. Jeśli dobrniecie do śmierci Diane to potem już tylko z górki :P 

Rola Orlanda inna niż wszystkie. Minus za charakteryzację - miał wyjść niewinny doktorek  - kujonek a wyszedł goguś [fryzurę nazywam ścięcie na dominikanina. Grał nieźle, tu nie mam zastrzeżeń, ale zupełnie inaczej niż we Władcy czy w Piratach. Więc fanki pomyślcie dwa razy :P 

Trailer : 


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz